Cześć moi drodzy!
W niniejszym wpisie przeczytacie o tym dlaczego wybrałem Gruzję jako swoją podróżniczą destynacje, jak się tam dostałem, jak przygotowywałem do wyjazdu. Przyjrzycie się mojemu pierwszemu dniu w Gruzji, kiedy zwiedzałem Kutaisi. Obejrzycie wiele ciekawych miejsc, które opisałem i zamieściłem na 57 zdjęciach.
Ważna sprawa! Czytacie PIERWSZY post z wizyty w Gruzji. Niżej macie odnośniki do pozostałych wpisów o Gruzji.
- Podróż do Gruzji, ciekawe miejsca w Kutaisi (klik)
- WIDOWISKOWA droga z Kutaisi do Mestii (klik)
- Zwiedzanie Mestii oraz wymagający i piękny szlak do Lodowca Chalaati (klik)
- Różnorodność ulic w Batumi oraz widok na miasto z Kolei Gondolowej (klik)
- Atrakcje Batumi #1 – Promenada, Wieża Alfabetu Gruzińskiego, Morze Czarne (klik)
- Atrakcje Batumi #2 – Ogród Botaniczny i Delfinarium (klik)
- Stare Tbilisi – przepiękna dzielnica Abanotubani i zaniedbana część dzielnicy Kala (klik)
- Tbilisi – spacer nad rzeką Kurą oraz wielkomiejską aleją Szoty Rustawelego (klik)
- Tbilisi – spacer po Ogrodzie Botanicznym oraz spektakularne widoki z murów Twierdzy Narikala! (klik)
- Tbilisi – powalające widoki z płaskowyżu Mtatsminda oraz jedna z piękniejszych uliczek w mieście (klik)
- Przepiękne widoki w drodze z Kazbegi do klasztoru Cminda Sameba (klik)
- O tym jak lawina przedłużyła mój pobyt w Gruzji (klik)
Lubiłem i wciąż lubię udać się do konkretnego miasta na dzień lub dwa, i mając mało czasu tak ułożyć trasę, aby wycisnąć z tego jak najwięcej. Do zeszłego roku sprawiało mi to największą frajdę, ale… pojawił się pomysł dłuższej wyprawy. Tydzień czasu, nie tylko w jednym mieście, lecz w kilku różnych miejscach – miastach większych i mniejszych, nad morzem i w górach, na terenach gęsto zaludnionych i niemal pustych. Tak wybrałem się w kwietniu 2018 roku do Czarnogóry, z której opublikowałem dziesięć wpisów na blogu. Podróż do Czarnogóry wiele mi dała i otworzyła na kolejne tego typu…
Dlaczego wybrałem Gruzję?
Już w zeszłym roku, kiedy zastanawiałem gdzie chciałbym się udać w roku następnym, myślałem o Gruzji. Pierwsza myśl zakiełkowała gdy wraz z moim serdecznym kolegą Łukaszem, oglądaliśmy zdjęcia tego pięknego kraju zrobione przez Niego w czasie Jego miesięcznej tam wizyty. Gruzja naturalnie wysunęła się na “prowadzenie” jeśli chodzi o kraje, które pragnąłem zobaczyć.
Jeszcze w zeszłym roku zacząłem czytać o miejscach, które warto odwiedzić, znalazłem ciekawe kanały na YouTube oraz blogi, chłonąłem kolejne informacje. Bardzo pomógł mi Łukasz, odpowiadając na każde moje pytanie.
W styczniu kupiłem bilety, wybrałem miejsca, które chcę odwiedzić i podzieliłem między dni, które miałem być na miejscu. Następnie zaplanowałem skąd dokąd się udam oraz w jaki sposób, zarezerwowałem noclegi i wciąż dużo czytałem.
Emocje przed podróżą
Przed każdą podróżą, nieważne jak dużą, mam z jednej strony poczucie lęku i niepokoju, a z drugiej podniecenia i ciekawości. Z jednej strony nie wiem co mnie spotka, a z drugiej właśnie o to chodzi, o tę tajemnice, o coś niespodziewanego. Owszem, przygotowania do wyprawy, ułożenie dobrego planu są istotne. Kręgosłup podróży jest ważny, ale jeszcze ważniejsze dzieje się już na miejscu.
Moja podróż do Gruzji właśnie taka była, nieprzewidywalna, przepiękna, miejscami trudna i zabierająca siły, aby chwilę później oddać je z nawiązką. Gruzja pozwoliła mi poczuć całą gamę emocji, ale o tym co te emocje wywołało, co zobaczyłem, gdzie byłem, przeczytacie w serii wpisów z mojej wyprawy do Gruzji.
Podróż z Gdańska do Gruzji
Każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku, prawda? Nie inaczej było późnym poniedziałkowym wieczorem 8 kwietnia, kiedy wyszedłem z domu i udałem na Dworzec Autobusowy. Trasę Gdańsk – Warszawa pokonałem w godzinach 23:50 – 5:40. Nie miałem wiele czasu, zatem od razu zjechałem na stacje metra, pojechałem do centrum i tam przesiadłem na linię 175 zmierzającą pod Lotnisko im. Chopina. Jeszcze przed 7:00 byłem na lotnisku, usiadłem i pomyślałem – “Ciekawe co przeżyje, co zobaczę. Mam przeczucie, że ta wyprawa zostanie ze mną na zawsze”. Kontrola bezpieczeństwa, kontrola paszportowa (oczywiście Polacy mogą jechać do Gruzji mając tylko dowód osobisty) i już czekałem na samolot. Po 9:00 wystartowałem, aby po około 3 godzinach wylądować w nieznanym mi fragmencie świata. Uwzględniając zmianę czasu o dwie godziny do przodu, na zegarku było po 14:00.
Droga z lotniska do hostelu w Kutaisi
Lotnisko od miasta dzieli jakieś 20 km. Kiedy wyszedłem przed terminal, zobaczyłem kilka busików i zapytałem czy któryś z nich nie będzie jechał do Kutaisi. Niestety nie jechał. Aby nie tracić czasu, zagaiłem do jednego z Panów taksówkarzy, ustaliliśmy kwotę i po chwili siedziałem w aucie zmierzając do miasta. Po drodze zwróciłem uwagę na opuszczone stacje benzynowe, po których przechadzały się krowy. Krów w Gruzji w ogóle jest całe mnóstwo, poruszają się często przy ulicach, nierzadko na nie niespodziewanie wchodząc. Inna kwestia, to estetyka wszystkiego co mijaliśmy na trasie, a raczej jej brak. Czym bliżej miasta, tym więcej usług, domów i tym samym ludzi. Zostałem zawieziony pod sam hostel, gdzie się zameldowałem, przepakowałem plecak i byłem gotowy do zwiedzania.
Kutaisi – krótka charakterystyka
Kutaisi jest razem z Batumi jednym z dwóch dużych miast Gruzji, nie licząc Tbilisi oczywiście. Na 70 km2 powierzchni mieszka niemal 150 tyś osób. Położone nad rzeką Rioni na wysokości od 150 do 300 metrów n.p.m. Hostel w którym nocowałem mieści się przy ulicy Gorki, a więc właśnie na terenie wzgórz po drugiej stronie rzeki (patrząc od strony centrum miasta). Również tam ma miejsce najważniejszy zabytek Kutaisi – Katedra Bagrati.
Droga z hostelu do Katedry
Prosto z hostelu, udałem się w pierwszej kolejności pod katedrę, oglądając po drodze ogólne krajobrazy (w końcu spacerowałem wyżej względem terenów za rzeką) oraz ciekawe szczegóły. Np rury poprowadzone nie pod ziemią, a nad nią lub niebieskie beczki na (chyba) wodę przy niektórych domach. W czasie kolejnych dni okazało się, że to nie tylko specyfika Kutaisi a całej Gruzji, a nawet dalej, ponieważ z tego co wiem cała Rosja rury z gazem ma poprowadzone ponad ulicami. Po kilku chwilach doszedłem do Katedry Bagrati.
Historia Katedry Bagrati
Początki Katedry to XI wiek, w XVII i XVIII wieku niszczona najpierw przez Turków osmańskich a potem wojska rosyjskie. Po II Wojnie Światowej odbudowywana, w 1994 roku wpisana na listę UNESCO, jednak przez kolejne rekonstrukcje naruszające autentyczność obiektu, w 2017 roku z owej listy usunięta.
Widok ze wzgórza Ukimerioni
Katedra stoi na szczycie wzgórza Ukimerioni, obok rozpościera się zielona polana, skąd jest dobry punkt do oglądania sporej części miasta, w tym centrum. Zabudowa nie tworzy jakiegoś super krajobrazu, aczkolwiek wzgórza i góry w tle dodają całemu pejzażowi uroku.
Spacer nad rzeką Rioni i trzy ciekawe widoki
Nad rzekę zszedłem ulicą Bagrati, w dalszym ciągu oglądając miejskie krajobrazy. Spacer nad Rioni dał mi kilka ciekawych widoków. Po pierwsze, kiedy spojrzałem w lewo (w stronę Ogrodu Botanicznego), ponieważ tam rzeka staje się wiele szersza, a w tle mamy wzgórza. Po drugie, gdy oglądałem drugi brzeg rzeki i zawieszone niemal nad wodą domy oraz wyróżniającą się architektonicznie i wielkościowo Katedrę Zwiastowania. Po trzecie, kiedy spojrzałem w stronę Mostu Łańcuchowego, ponieważ wzdłuż chodnika ciągnie się ładny szpaler platanów.
Ulica Newport
Przeszedłem nad rzeką i Mostem Łańcuchowym dostałem na drugą jej stronę. Pierwszym miejscem, które chciałem zobaczyć, była ulica Newport. Zabudowana piętrowymi zabytkowymi kamienicami, fajnie zadrzewiona, może się podobać.
Centralny plac Kutaisi – Plac Davida Agmashenebeliego
Następnie udałem się na Plac Davida Agmashenebeliego, którego centralną cześć zajmuje duża fontanna z 30 figurami zwierząt, które są powiększonymi kopiami znalezisk archeologicznych z Niziny Colchis. Przy placu mieści się zbudowany w 1860 roku Teatr Lado Meschishvili.
Okolica głównego placu w mieście robi przyjemne wrażenie!
Z jednej strony rozciąga się zielona przestrzeń parku z dorodnymi drzewami, fontanną i pomnikami, gdzie czas spędza spora ilość ludzi. Lubię w miastach połączenie zieleni i miejskiej zabudowy, m.in. w sytuacji gdy jestem w parku i z niego oglądam np. kamienice bądź inne ciekawe gmachy. Właśnie tak jest w tym miejscu.
Ulica Shoty Rustavelego
Ulicą Shoty Rustavelego, doszedłem na powrót nad rzekę, po drodze zwracając uwagę na ciekawe płaskorzeźby na jednym z budynków.
Stojąc na jednym z mostów, zauważyłem żółty wagonik mknący na linie z nad rzeki na wzgórze położone ponad przeciwległym jej brzegiem. Postanowiłem wjechać na górę i już po chwili znalazłem się w stylowym wagoniku.
Widoki trzeba przyznać znakomite!
Widoki z kolejki linowej
Z jednej strony krajobraz miasta nad Rioni ze wzgórzem Ukimerioni i Katedrą Bagrati na jego szczycie, z drugiej również rzeka, za nią zabudowa i wzgórza w tle. Jeszcze lepiej ów miejski krajobraz prezentuje się z góry, już po wyjściu z wagonika.
Luna Park
A na górze mamy luna park – przeróżne atrakcje przyciągające przede wszystkim dzieci. Przemierzając park rozrywki w każdym niemal zakątku słychać Gruzińską muzykę, puszczaną przez głośniki porozwieszane na latarniach. Do centrum miasta wróciłem również kolejką linową i przeszedłem kolejnymi ulicami.
Te ulice w Kutaisi POZYTYWNIE mnie zaskoczyły
Bardzo pozytywnie odebrałem ulicę Alexandra Pushkina! Miłe wrażenie robi zabudowa i ogólny ład. Kamieniczki z uroczymi balkonami oraz wieżyczkami na narożnikach tylko urozmaicają spacer. Również ulice Tsereteli oraz Tamar The Queen, budzą miejskie odczucia.
Wieczorny posiłek i powrót do hostelu
Zbliżał się wieczór, postanowiłem zatem zjeść w jednej z restauracji. Wybór padł na chaczapuri, do którego piłem wspaniałą lemoniadę. Lemoniada towarzyszyła mi przez cały pobyt w Gruzji, co prawda nie każdy smak jest godny polecenia, ale cytrynowy bierzcie w ciemno 😉
Posilony, trochę inną drogą wróciłem do hostelu. Korzystałem głównie z map google, które zgrałem sobie wcześniej na telefon, aby mieć do nich dostęp bez wykorzystywania internetu. To bardzo pomocne, szczególnie przy szukaniu adresów w gąszczu uliczek.
Kilka (istotnych) słów na koniec
Pierwszy dzień w Gruzji był dla mnie dniem zapoznania, powiedzenia “Dzień dobry” i pierwszego spojrzenia na ten kraj. Choć, każdy kolejny dzień przynosił nowe spojrzenie i nowe przygody.
Jeśli miałbym napisać czy warto zobaczyć Kutaisi, no moim zdaniem warto.
Wspaniale położona Katedra Bagrati, krajobraz miasta z górami w tle, nieco chaotyczne, ale jednak ciekawe miejskie obrazki, dające świetne wrażenia kolejka linowa – po to warto tutaj wpaść.
Tego dnia przeszedłem około 12 km i zrobiłem około 150 zdjęć.
Zapraszam na FB na mój fanpage -> MIEJSKI WOJAŻER, gdzie każdego tygodnia pokazuje inne miasto lub kraj oraz dodaje linki do nowych wpisów na blogu.
W sobotę przeczytacie opis drugiego dnia w Gruzji, a będzie to droga do Mestii.
Odkrywajcie świat, pokazujcie innym i cieszcie się tym! Pozdrawiam, Cześć!