Cmentarz Łyczakowski – MIEJSCE, GDZIE POCZUŁEM DUMĘ

C

Cześć moi drodzy!

Dzisiejszym postem kończymy przygodę ze Lwowem. Dotkniemy miejsca wyjątkowego, takiego które trzeba PRZEŻYĆ, a nie jedynie zobaczyć. 

Ważna sprawa! Niżej macie odnośniki do pozostałych wpisów z tej wycieczki do Lwowa.

-> Lwów – szok poznawczy! Pierwsza część spaceru (klik)

-> Najciekawsze wnętrze urbanistyczne we Lwowie (klik)

-> Stare Miasto we Lwowie – zaułki, świątynie, uliczki i widoki (klik)

-> Najwyższe wzgórze we Lwowie (panorama miasta) (klik)

-> Za to miejsce pokochałem Lwów (klik)

Zapraszam do lektury dzisiejszego wpisu.

Droga na cmentarz


Jednak to właśnie jest ciekawe… Te miejskie zaułki, urbanistyczne “wcięcia” wypełnione zabudową kamieniczną oraz całym ruchem ulicznym i pieszym. 

W tym miejscu udałem się na ulicę Piekarską, która miała doprowadzić mnie na Cmentarz Łyczakowski. Po drodze mijałem imponujący gmach Uniwersytetu Weterynarii i Biotechnologii, budynki Uniwersytetu Medycznego, uroczy Kościół Zmartwychwstania Pana Jezusa z drugiej połowy XIX wieku. Zabudowa powoli stawała się coraz “luźniejsza” aż dotarłem do ul. Mecznikowej. 

Uniwersytet Weterynarii i Biotechnologii.
Kościół Zmartwychwstania Pana Jezusa.


Cmentarz Łyczakowski – kilka informacji ogólnych


Właśnie tutaj pierwszy raz ujrzałem Cmentarz Łyczakowski. Nekropolia jest jedną z najstarszych działających do dziś w Europie a najstarszą we Lwowie. Założony w 1786 roku cmentarz jest miejscem spoczynku zasłużonych ludzi kultury, nauki i polityki Polski i Ukrainy. 

Brama wejściowa.

Galeria rzeźby pod niebem


Spacer między grobowcami, kaplicami, kolumnami, obeliskami jest jak wizyta w galerii sztuki pod gołym niebem. Nagrobki wprowadzają niezwykły klimat. Właściwie dopiero tutaj poczułem, że do końca wojny Lwów był Polskim miastem. Mnóstwo Polskich nazwisk było jak miód na moje serce. Niektórzy, zapewne większość została pochowana w Polsce, a leży na Ukrainie. Historia potrafi być pokrętna i trudna. 

Niemal każda alejka na tym 42 ha cmentarzu skupia przy sobie liczne rzeźby, imponujące grobowce. Widok wielu takich nagrobków obok siebie sprawił, iż nie tylko cieszyłem się kunsztem rzeźbiarzy, lecz również “czułem” każdy widok. 

Tylko tyle, i aż tyle

Częścią Cmentarza Łyczkowskiego jest Cmentarz Orląt Lwowskich. Znajdują się tutaj mogiły walk o Lwów w latach 1918-1920, m.in. “Orląt Lwowskich”, czyli młodzieży szkolnej. Patrząc na rzędy takich samych krzyży z biało czerwonymi proporczykami czułem dumę… W takim miejscu chciałoby się użyć mocnych, pełnych patosu słów a ja… w ciszy czytałem nazwiska oddając każdemu należny szacunek, wyjąłem różaniec i się pomodliłem. Tylko tyle, i aż tyle. 

Powrót do centrum i spontaniczny spacer

Postanowiłem udać się z powrotem w stronę wyjścia oglądając niezliczone rzeźby i zastanawiając, jak wiele fascynujących postaci i historii mijam. Powrót do centrum trochę urozmaiciłem i wybrałem marszrutkę! Mega przeżycie! Autobusy nie grzeszą sterylnością, Pan kierowca również, do tego dziurawe drogi, odważna jazda. Wystarczy rzucić pieniądze w miejsce obok kierowcy i po chwili dostanie się resztę (jeśli rzuciliśmy więcej niż 4 hrywny). 

Dojechawszy w okolice centrum wysiadłem i trochę pobłądziłem 😉 Mijałem kościoły, pełne gwaru ulice, plac z fontanną, a nawet nowoczesną plombę!, duży i silny samochód ciągnący tramwaj, ludzi… Taka forma zwiedzania też jest ciekawa 😉 

W poszukiwaniu internetu poszedłem do Mc Donalda, następnie jeszcze raz pozwoliłem sobie na spacer staromiejskimi uliczkami oraz Prospektem Swobody. Aby dostać się na Dworzec Autobusowy wybrałem linie autobusową 3A. Wysiadłem zbyt szybko, jednak dalej dotarłem marszrutką. Ze Lwowa wyjechałem 22:20, 4:40 byłem w Krakowie, skąd udałem się 10:25 do Warszawy. Ostatni etap podróży trwał w godzinach 18:00 – 23:00. 

Rzadki widok we Lwowie, podczas gdy np Berlin to głównie współczesne budownictwo.
Ten samochód ciągnął tramwaj. Jest klimat 😉
Ostatnie chwile w centrum miasta.
Złapałem chwile, gdy wyszło słońce 🙂

Oto jak zapamiętałem Lwów

Czekając na autobus, jeszcze we Lwowie napisałem kilka zdań podsumowania i moich odczuć odnośnie miasta.

Lwów to wiele zaskoczeń, pierwszym był wszechobecny (uporządkowany) chaos na drogach i nie tylko. Piękne kamienice, lecz dziurawe jezdnie i chodniki. Czym bliżej serca miasta tym kamienice solidniejsze i zdobniejsze. Konkurowały o miano najpiękniejszej, pytały również mnie… Nie śmiałbym wybierać, bowiem najlepiej prezentowały się w pierzejach ze sznurem aut poprzetykanym tramwajami i marszrutkami. 

Prospekt Swobody plus Plac Mickiewicza plus Plac Halicki plus Plac Soborowy oraz Prospekt Szewczenki to najbardziej imponujące wnętrza urbanistyczne miasta. Wzdłuż nich prężą się najokazalsze kamienice i gmachy każące zapomnieć, że przecież jeszcze niedawno oglądałem ulice, które jak gdyby zamarły kilkadziesiąt lat wcześniej. Opera świadczy o tym, że słowa “Lwów – Florencja północy” nie są tylko słowami a wypełnia je fantastyczna materia. 

Stare Miasto pełne jest uroczych zakątków, dziedzińców, podwórzy, wąskich przejść, zaułków. Zauroczyłem się życiem Rynku, każda z czterech pierzei posiada po kilka wyjątkowej okazałości kamieniczek, przejeżdżające tramwaje pokazują, że można pogodzić potrzeby komunikacyjne ze zwiedzaniem miasta. Lwów posiada fascynujące kościoły, które stanowią o wspaniałym krajobrazie miasta. Chociażby taka skryta Katedra Ormiańska, której wnętrza przenoszą odwiedzających dalej aniżeli 70 km za Polską granicę. 

A jak jest w poczuciem Polski w tym przecież dawniej Polskim mieście ? Powiem Wam, że najbardziej, trochę przewrotnie, poczułem ją… chodząc po Cmentarzu Łyczakowskim. Cmentarze mają to do siebie, że właśnie tam możemy poznać dane miasto, kraj, kulturę. 

Lwów to klimat tworzony przez stare auta klimatycznie wtapiające się w pejzaże uliczek, modlących się na Prospekcie Swobody ludzi, tłumy na mszach świętych, marszrutki i tramwaje, miłych i pomocnych ludzi.

Kilka (ważnych) słów na koniec

Ogromnie się cieszę, iż przebyliście wędrówkę po Lwowie wspólnie ze mną. Za tydzień przeniesiemy się do pewnego miasta na południu Polski – jak zwykle będzie ciekawie 😉

Odkrywajcie, pokazujcie innym i cieszcie się tym! Pozdrawiam, Cześć! 

O autorze

Kamil Sulewski

Cześć moi drodzy!

Uwielbiam podróżować, zwiedzać, rozgryzać miasta i kraje, sprawdzać czym się różnią w zakresie architektonicznym i społecznym. Kocham miasta, jednakże nie zapominam o naturze, którą znajduje i w miastach i totalnie poza nimi.

Dodaj komentarz

Kamil Sulewski

Cześć moi drodzy!

Uwielbiam podróżować, zwiedzać, rozgryzać miasta i kraje, sprawdzać czym się różnią w zakresie architektonicznym i społecznym. Kocham miasta, jednakże nie zapominam o naturze, którą znajduje i w miastach i totalnie poza nimi.

Ostatnie wpisy

Archiwa