Przepiękne widoki w drodze z Kazbegi do klasztoru Cminda Sameba

P

Cześć moi drodzy!

W kwietniu tego roku odbyłem podróż do Gruzji. Była to do tej pory najciekawsza podróż, jaką odbyłem. Masa wspaniałych miejsc i emocji, przez które po kolei Was przeprowadzę.

Ważna sprawa! Czytacie JEDENASTY post z wizyty w Gruzji. Niżej macie odnośniki do pozostałych wpisów o Gruzji.

W niniejszym wpisie przemieścimy się z Tbilisi do Kazbegi i przy niesamowitych widokach wejdziemy pod Klasztor Cminda Sameba.

Zapraszam w podróż!

Początek dnia w Tbilisi

16 kwietnia był ósmym dniem spędzonym w Gruzji, a zacząłem od poranka w Tbilisi. Spakowany ruszyłem na stacje metra Avlabari, skąd odjechałem do stacji Didube. Przy stacji Didube ma miejsce spory targ oraz postój marszrutek, odjeżdżających do wielu miejscowości w kraju. Musiałem dostać się do Kazbegi, popytałem o marszrutki w tym kierunku i po chwili siedziałem w busiku. Odjechałem z Tbilisi około 10:30 i czekały mnie 3 h jazdy.

Gruzińska Droga Wojenna

Zdążyłem się nauczyć, że przejeżdżając przez Gruzję, niełatwo o nudę, zatem owe trzy godziny upłynęły bardzo szybko. Z Tbilisi do Kazbegi prowadzi Gruzińska Droga Wojenna, będąca połączeniem Gruzji z Rosją przez góry Wielkiego Kaukazu. Początkowo za oknem można oglądać niższe, zielone wzniesienia, lecz czym dalej na północ i jednocześnie wyżej, tym góry stają się wyższe, masywniejsze, skaliste i pokryte śniegiem.

Kazbegi – krótki opis miejscowości

Około 13:30 wysiadłem w Kazbegi, gdzie pierwszą rzeczą było znalezienie zarezerwowanego miejsca noclegowego, przepakowanie się i udanie na szlak. Kazbegi jest niewielką, 1,5 tyś miejscowością położoną 1740 metrów n.p.m. Otoczone górami Wielkiego Kaukazu, stanowiącymi tło dla niemal każdego widoku. Szczerze powiem, że miasteczko nie należy do najładniejszych, wręcz przeciwnie, czuć tutaj postsowiecki klimat, jednak położenie pośród tak pięknych gór daje ogromny PLUS.

Do miejsca w którym nocowałem wiedzie ulica wyłożona tzw. “kocimi łbami”, przy domach ponad ziemią poprowadzone są rury, nie brakuje krów stojących grupkami jak gdyby nigdy nic na ulicy. Ulica Baratashvili, z jednej strony kończąca się widokiem na masywną skalistą górę pokrytą po części śniegiem, zaś z drugiej na górę z klasztorem Cminda Sameba. Właśnie tam, do góry, do klasztoru, chciałem dojść jeszcze tego samego dnia.

Początek szlaku do klasztoru Cminda Sameba

Pod samą świątynie prowadzi ulica, zatem jest możliwość dojechania tam samochodem, co ja akurat uważam za niepoważne. Wybrałem 7 km spacer, a do pokonania było około 400 metrów przewyższenia. Zszedłem wspomnianą ulicą do głównej drogi przelotowej Kazbegi, gdzie zwróciłem uwagę na wspaniały obrazek – cerkiew Achranioła Michała z pocz. XIX wieku z zaśnieżonymi górami w tle. Kierując się w stronę cerkwi, przeszedłem mostem rzekę Terek i skręciłem w lewo w Stepantsminda-Sameba. Początkowo nachylenie ulicy nie jest aż tak wymagające, poza tym w odpoczynku pomagają niesamowite krajobrazy, dla których warto się obracać i zatrzymywać. Czym dalej, tym Kazbegi zostawało niżej, a góry dookoła stawały jeszcze bardziej monumentalne.

Fascynujące doświadczenie…

Przeszedłem przez miejscowość Gergeti, za którą ulica zaczyna wspinać się serpentyną po zboczu góry. Spacer “serpentyną” był jednym z bardziej fascynujących doświadczeń w czasie mojego pobytu w Gruzji. Mam tutaj na myśli krajobrazy… Szerokie, dalekie, zamknięte zaśnieżonymi, imponującymi górami, co raz się zmieniające, otwierające szeroko oczy i powodujące opad szczeny. Co prawda byłem zmęczony, w końcu, co widać po zdjęciach, wchodziłem całkiem stromą ulicą, jednak kto by myślał o zmęczeniu, kiedy obok ma TAKIE pejzaże?

Czym wyżej byłem, tym więcej śniegu leżało przy ulicy, był nawet fragment jezdni, gdzie przejechało jedno auto. Ponownie przekonałem się, że wybieranie się w kwietniu w góry do Gruzji to słaby pomysł. Temperatura już dodatnia, ale wiele miejsc wciąż zasypana jest śniegiem. Po około 1,5 h marszu dotarłem!

Dotarłem! Cminda Sameba i Kazbeg

Jadąc do Gruzji chyba każdy ma w głowie TEN widok – klasztor Cminda Sameba i Kazbeg. Niestety, powoli zachodziła coraz większa mgła, zatem o widoku na Kazbeg mogłem zapomnieć, ale mimo tego jestem zadowolony. Klasztor z górami w tle… coś pięknego. Cminda Sameba, XIV-wieczna cerkiew, położona jest 2170 metrów n.p.m. Spod świątyni w stronę z której przyszedłem było coś widać, w drugą stronę totalnie nic. O tym niech świadczy ostatnie zdjęcie.

Zszedłem podobną drogą, choć nieco ją wydłużyłem, omijając Gergeti. Posiliłem się w jednej z knajpek, zrobiłem zakupy i wieczorem wróciłem do swojego pokoju.

Kilka (istotnych) słów na koniec

To był wspaniały krajobrazowo dzień, kiedy oglądam zdjęcia tam zrobione, jestem serio szczęśliwy, że byłem w tak fantastycznym miejscu. Przeszedłem tego dnia ponad 21 km i zrobiłem ok. 110 zdjęć.

W następnym wpisie przeczytacie o czterech kolejnych dniach, które spędziłem w Gruzji. Będzie zaskakująco i ciekawie.

Zachęcam do zaglądania i lajkowania fanpage’a MIEJSKI WOJAŻER (klik), gdzie każdego tygodnia przedstawiam jakieś miasto lub kraj.

Odkrywajcie świat, pokazujcie innym i cieszcie się tym! Pozdrawiam, Cześć!

O autorze

Kamil Sulewski

Cześć moi drodzy!

Uwielbiam podróżować, zwiedzać, rozgryzać miasta i kraje, sprawdzać czym się różnią w zakresie architektonicznym i społecznym. Kocham miasta, jednakże nie zapominam o naturze, którą znajduje i w miastach i totalnie poza nimi.

Dodaj komentarz

Kamil Sulewski

Cześć moi drodzy!

Uwielbiam podróżować, zwiedzać, rozgryzać miasta i kraje, sprawdzać czym się różnią w zakresie architektonicznym i społecznym. Kocham miasta, jednakże nie zapominam o naturze, którą znajduje i w miastach i totalnie poza nimi.

Ostatnie wpisy

Archiwa