Cześć moi Drodzy!
Stało się! 22 czerwca 2024 roku zmieniłem stan cywilny i od tego dnia mam cudną Żonę <3 W okresie narzeczeństwa zaraziłem mą lubą podróżami, a co za tym idzie, odwiedziliśmy razem jedenaście krajów. Naturalną koleją rzeczy była podróż poślubna.
Wybraliśmy Cypr, gdzie spędziliśmy wspaniały, pełen przeżyć i gorącej atmosfery tydzień! Zwiedzaliśmy miasta, zachwycaliśmy się naturą, spędzaliśmy czas nad morzem, eksplorowaliśmy zabytki i smakowaliśmy lokalnej kuchni.
Wyspa położona na Morzu Śródziemnym w zachodniej części Azji słynie z pięknego wybrzeża, wartościowych stanowisk archeologicznych, burzliwej historii oraz mieszanki kilku kultur.
Celem naszego wyjazdu było połączenie mojej pasji odkrywania i zwiedzania z relaksem i odpoczynkiem związanym z podróżą poślubną. Swoje zrobiła temperatura, która skutecznie ograniczała możliwości szwendania się cały dzień po wyspie.
Co ISTOTNE, to PIERWSZY z całej serii artykułów opisujących podróż na Cypr.
Jak dotarliśmy na Cypr?
Na Cypr podróżowaliśmy linią lotniczą Ryanair. Bezpośredni lot z Gdańska do Pafos trwa około 3,5 h (plus godzina przesunięcia czasu).
Ciekawostką są ceny biletów. Sondowałem to połączenie od stycznia, kiedy cena za lot w obie strony za dwie osoby wynosiła jakieś 3 tysiące złotych. W marcu niemal każdego dnia sprawdzałem ceny biletów, a te wciąż były wysokie. Aż tu nagle, pewnego dnia na początku kwietnia (3 miesiące do wyjazdu) cena spadła do 800 zł za lot w obie strony za dwie osoby).
Podróż rozpoczęliśmy od przejazdu pociągiem z Bydgoszczy do Gdańska, skąd o 16:35 mieliśmy lot do Pafos. Godzinka opóźnienia sprawiła, że na Cyprze pojawiliśmy się ok. 22:00 lokalnego czasu. Niedługo później siedzieliśmy w autobusie i już o 23:00 szliśmy przez duszne i gorące ulice miasta do hotelu.

Jak dotrzeć z lotniska do centrum Pafos?
Transport między lotniskiem a centrum Pafos odbywa się dwiema liniami autobusowymi – 612 i 613. Linia 612 ma pętle na Dworcu Autobusowym zlokalizowanym przy al. Tombs of the Kings (vis-a-vis Mc Donalda), z kolei linia 613 zawiezie Was na Dworzec Autobusowy “Karavella”. Autobusy odjeżdżają sprzed terminala lotniska, a koszt przejazdu wynosi 2 euro (3 euro w godzinach nocnych).
Gdzie nocowaliśmy?
Zakwaterowaliśmy się w Hotelu Kissos w Pafos, które było naszą przystanią i bazą wypadową w ciągu całego pobytu. Oferta noclegów ze śniadaniami pozwalała na miłe rozpoczęcie dnia, z kolei baseny na odpoczynek i relaks po zwiedzaniu. Hotel zlokalizowany jest tuż przy głównej ulicy (Tombs of the Kings) i tym samym restauracji, barów i sklepów. Bardzo blisko jest też nad morze i do komunikacji miejskiej.

Dzień pierwszy – kąpiel w Błękitnej Lagunie i spacer nadmorską promenadą w Pafos
Po dobrze przespanej nocy i solidnym śniadaniu, byliśmy gotowi na zwiedzanie oraz przygody, a tych nie brakowało.
Pierwszy dzień na Cyprze podzieliłem na dwie części. W ramach pierwszej, udaliśmy się na zorganizowaną wyprawę na północne wybrzeże wraz z rejsem statkiem, drugą poświęciliśmy na wieczorny spacer nad morzem w Pafos (relacja z Pafos znajdzie się w artykule opisującym owe miasto). Trzeba przyznać, że to było MOCNE wejście w podróż, fajna eksploracja i doświadczanie wyspy Afrodyty.
Zorganizowany wyjazd – czy warto?
Jeśli czytacie mnie regularnie wiecie, że nie przepadam za zorganizowanymi wyjazdami. Podczas gdy moja rodzina bądź znajomi, wertują oferty z biur podróży, ja UWIELBIAM planować i realizować wszystko na własną rękę. Są jednak małe wyjątki, jak chociażby poświęcenie jednego dnia na zorganizowaną wycieczkę w miejscach trudno dostępnych, których indywidualnie nie dałbym rady w tak krótkim czasie ogarnąć. Zrobiliśmy tak na Gozo, skąd artykuł macie TUTAJ, jak również na Cyprze.
Zdecydowałem się na wycieczkę pod nazwą “BLUE LAGOON” ze strony URSULA’A CYPRUS TOURS. Co ważne, autokar zabiera każdego spod danego hotelu w Pafos, a następnie rusza w dalszą drogę.


Pejzaże Cypru
Jechaliśmy w stronę Latchi – niewielkiej miejscowości położonej na północnym wybrzeżu Cypru. Już po kilku chwilach zauważyłem, że wyspa to nie tylko atrakcyjne plaże i generalnie nadmorski krajobraz, ale również wciągający interior. Generalnie zapamiętałem ów kraj jako miejsce pełne wapiennych skał z “łatami” w postaci krzaczków lub drzewek. Wjeżdżając wyżej, podziwialiśmy coraz głębsze wąwozy i widoczne dalej i dalej morze, po to, by chwilę później ponownie je ujrzeć, ale już z północnej strony wyspy. Po drodze Pani przewodnik opowiadała o Cyprze, mówiąc o mijanych miejscach, co urozmaiciło podróż.






Ruszyliśmy w rejs z Latchi!
Po wyjściu z klimatyzowanego autokaru w Latchi, poczuliśmy UDERZENIE gorąca i na prędce czmychnęliśmy w kierunku małego portu, gdzie czekała na nas łódź. Ruszyliśmy w rejs! Celem była umiejscowiona około 10 km na północny-zachód Blue Lagoon.


Przepiękne wybrzeże i kojące widoki
Płynęliśmy wzdłuż wybrzeża, trzeba dodać – WSPANIAŁEGO wybrzeża. Na starcie zrobiłem kilka ujęć Latchi, które prezentuje się uroczo z turkusem wody na pierwszym planie i brunatnymi wzniesieniami w tle. Przez jakiś czas nadmorski pejzaż wypełniony był mariażem natury i zabudowy – wzgórza, zieleń drzew, biel ścian i czerwień dachów. Jednakże czym dalej, tym ów krajobraz ulegał metamorfozie.





Półwysep Akamas – klify, skały, zatoczki
Po chwili zabudowa niemal w ogóle zniknęła z widnokręgu, a przed sobą mieliśmy tylko i wyłącznie przyrodę. Półwysep Akamas, wzdłuż którego płynęliśmy, zajęty jest przez jedno z pasm gór Trodos. Wzniesienia dochodzą do ponad 400 metrów ponad poziomem morza. Cudny kolor wody, skaliste wybrzeże i góry – coraz wyższe i stojące coraz bliżej morskiego brzegu. Można mówić wręcz o klifach, a więc pionowych ścianach opadających wprost do wody. Formacje skalne, obok których przepływaliśmy, robiły świetne wrażenie. Nasycone i żywe kolory, kształty, siła wiatru i wody, morska piana – uwielbiam!









Błękitka Laguna, czyli czas na kąpiel
Blue Lagoon to nieduża zatoczka z BAJECZNIE błękitną wodą. Właśnie tutaj statek się zatrzymał, a każdy chętny mógł wskoczyć do wody, która, choć słona niemiłosiernie, dawała przemiłe orzeźwienie. Cały krajobraz miejsca jest mega urokliwy, gdyż właśnie o takich obrazkach się myśli, marząc o podróży na południe Europy. Oddaliśmy się krótkiemu szaleństwu, zrobiliśmy kapkę fotek, po czym wróciliśmy na statek.
Mała informacja praktyczna – jest tutaj dość głęboko, zatem jeśli nie potrafisz pływać, poproś o kapok.


Co zrobić, by podróż została na dłużej w Twoim sercu?
Wracaliśmy do Latchi tą samą trasą, a więc tym razem nie robiłem tylu zdjęć, a raczej na spokojnie, wraz z Żonką, wczuwaliśmy się w klimat miejsca. Polecam to każdemu, aby nie popaść w pogoń typu zdjęcia -> atrakcja -> obiad -> pamiątka -> hotel i nagle… powrót do domu. Warto, naprawdę WARTO, oczywiście w miarę możliwości, odłożyć telefon, spojrzeć przed siebie i pomyśleć tylko o tym, co właśnie widzę. Być w tu i teraz. Kontemplować dane miejsce. Wówczas taka wyprawa zostanie na długo w Twoim sercu.

Spacer po Latchi
Dopłynęliśmy do Latchi, gdzie mieliśmy około 1,5 h czasu wolnego. Latsi, bo tak również bywa nazywane, jest niewielką nadmorską wioską, należącą do pobliskiego miasteczka Polis. Wszystko co najistotniejsze, skupia się nad morzem, tuż obok sporej, jak na tej wielkości miejscowość, przystani. Stateczki, łodzie i motorówki, cumują przy pirsach wychodzących w głąb wody, falochronach oraz nabrzeżu, wzdłuż którego biegnie alejka spacerowa.
Oddaliśmy się wolnemu przemierzaniu nadmorskiej części Latchi, oglądając marinę i obserwując ofertę gastronomiczną nadwodnych lokali. Po chwili oddaliliśmy się od zwartej zabudowy, docierając na nadmorski szlak spacerowy i kamienistą plażę. Miejsce idealne na spacer, choć w ciągu dnia, przy palącym słońcu, nie było to do końca przyjemne. Niemniej, pejzaże doprawdy oddają! Śliczne kwiatki na tle bezkresu wody bądź widoczna w oddali plaża, mogą zawrócić w głowie.











Afrodyta, cykady i pejzaże
Kolejnym po Latchi przystankiem były tzw. Łaźnie Afrodyty. Oczko wodne nie robi wielkiego wrażenia, jednakże chodzi o legendę z nim związaną. To właśnie tutaj, w naturalnej grocie otoczonej figowymi drzewkami, miała zażywać kąpieli Afrodyda. Osobiście bardziej spodobało mi się otoczenie ogrodów wypełnionych dźwiękami cykad, skały wzbijające się kilkadziesiąt metrów w górę i wreszcie widok na Morze Śródziemne z wybrzeżem tej części wyspy.




ZACHWYCAJĄCE miejsce <3
Wracając powoli do hotelu, przejeżdżając obok plantacji drzew bananowych, zatrzymaliśmy się przy ZACHWYCAJĄCEJ zatoczce. Z ulicy jak na dłoni widać morskie jaskinie, kryjące się w wapiennym klifie, nakrytym (jak czapką) zielenią i willami. Nieprawdopodobny kolor wody, jej żywioł i fale obijające się o ściany klifu, kształt i struktura owej ściany, stojący na poszczególnych “półkach” ludzie (czekający na skok do wody) – WSZYSTKO ROBI WRAŻENIE. Wybrzeże Cypru jest cudowne, a przecież zobaczyliśmy ledwie jego fragmencik.



Kilka (istotnych) słów na koniec
Czas po wycieczce spędziliśmy na odpoczynku i jedzonku w hotelowym pokoju. Potrzebowaliśmy tego, gdyż 32 stopnie w cieniu, do których raczej nie jesteśmy przyzwyczajeni, dały nam w kość. Tego dnia spacerowaliśmy jeszcze po Pafos, ale o tym wspomnę w osobnym artykule, opisującym owe miasto.
Dziękuję Wam za lekturę artykułu i wizytę na blogu. Cypr jest PRZECUDNYM miejscem, czego powyższa relacja jest potwierdzeniem. Jednocześnie zachęcam do lektury kolejnych artykułów, które sukcesywnie będę publikował.
Na publikowanie artykułów poświęcam dużo wolnego czasu, nie dostając nic w zamian. Możecie odwdzięczyć mi się dobrowolną “kawą”, co pozwoli na utrzymanie bloga i dalsze podróże. Dziękuję! 🙂

Zapraszam oczywiście na moje socialmedia – Miejski Wojażer na FB oraz miejskiwojazer na IG, gdzie znajdziecie relacje z podróży, zdjęcia i przemyślenia. Artykuły na blogu najczęściej muszą sporo poczekać w kolejce, więc jeśli chcecie być na bieżąco, warto.
Odkrywajcie Europę, pokazujcie innym i cieszcie się tym! Pozdrawiam, Cześć!