Cześć moi drodzy!
Kontynuuje relacje ze swojej zeszłorocznej wyprawy do Budapesztu. Była to moja piąta wyprawa na Węgry i jeśli ktoś z Was zastanawia się, dlaczego wciąż tam wracam, odpowiedź jest prosta – zakochałem się. W każdym możliwym miejscu, widoku, przestrzeni i tym co to miasto oferuje. Na łamach bloga, podzieliłem się każdą poprzednią wycieczką, zatem wiecie jak wspaniałym miejscem jest Budapeszt. Dzisiejszy wpis i kolejne będą tego potwierdzeniem.
Dzisiaj oddaje Wam do lektury czwartą i ostatnią odsłonę sierpniowej wizyty w Budapeszcie.
Co ważne, na blogu są już trzy posty opisujące ową wyprawę. Jeśli nie mieliście okazji ich widzieć, niżej macie aktywne linki.
Pełen dostojności salon Budapesztu – Budapeszt 2018 r – odsłona trzecia
Zapraszam serdecznie na spacer po Osiedlu Wekerletelep!
Jadę na Wekerletelep
Już przy poprzedniej wizycie, planowałem odwiedzić osiedle Wekerletelep, na co jednak nie starczyło czasu. Tym razem postanowiłem dotrzymać danego sobie słowa, wsiadłem do metra na Kalvin Ter, przejechałem 3 linią 7 stacji i wysiadłem tuż obok tego zagadkowego dla mnie skrawka Budapesztu.
Informacje o osiedlu
Osiedle Wekerletelep budowano w latach 1908-1925, co było odpowiedzią na znaczny wzrost ludności w końcu XIX wieku. Wytyczono obszar na planie kwadratu, zaplanowano centralnie położony plac, główne ulice oraz te o mniejszym znaczeniu. Zbudowano 1007 domów, mieszczących w sumie 4412 mieszkań. Pomyślano przede wszystkim o tym, aby osiedle było przyjazne dla mieszkańców i żeby dobrze się tutaj żyło.
Spacer po Wekerletelep
Gdy wszedłem na teren Wekerletelep, otoczył mnie błogi spokój, a wszystko zwolniło. Ciche ulice wypełnione zielenią, skromna zabudowa, niewiele osób. Czułem się jak w innym mieście. Domy z okiennicami i wysokimi dachami, obok gęsta roślinność, spokój.
Duże wrażenie zrobił na mnie Kos Karoly ter, będący parkiem położonym w centralnym punkcie osiedla. Zdawało się, jak gdyby wszyscy mieszkańcy znaleźli się właśnie tutaj. Wcześniej minąłem ledwie kilka osób, a tutaj toczyło się życie Wekerletelep!
Co czułem i widziałem na centralnie położonym placu Wekerletelep?
Siedząc na jednej z ławek, obserwowałem otoczenie i opisałem to co widzę i czuję – “Jeśli miałbym jednym słowem opisać osiedle Wekerletelep w Budapeszcie, które mam właśnie przyjemność zwiedzać, byłoby to słowo – SIELANKA. Szczególnie czuje to tutaj, na dużym zielonym placu usytuowanym na środku całego założenia. Na trawie ojciec gra z synem w piłkę, mama z synem w badmintona, ktoś trenuje szermierkę, ktoś wypoczywa na kocu. Place zabaw i ćwiczeń mają młodszych i starszych amatorów, ogrodzone boisko daje ulżyć piłkarskim aspiracjom, mnóstwo ławek i krzesełek przy stolikach jednoczy grupki osób. Na samym środku jest placyk (skąd piszę te słowa), tryska tutaj fontanna, widzę dwa pomniki oraz wieżę kościoła i zza zieleni fragmenty zabudowy mieszkaniowej. Teren urozmaica górka, jest gdzie się skryć przed deszczem lub mocnym słońcem w altanie, można nacieszyć oczy ładnie urządzoną i utrzymaną zielenią”.
Miłe chwile na Egyegem ter oraz nad Dunajem
Spacerowałem jeszcze sporo po osiedlu, szukając ciekawych przykładów zabudowy i oglądając to jak żyją tutejsi mieszkańcy. Do centrum miasta wróciłem metrem, zakupiwszy pizzę i zjadając ją na Kalvin Ter (to już moja tradycja).
Zrobiłem zakupy, po czym poszedłem na Egyegem ter, który po zmroku wygląda cudownie. Plac jest genialnie urządzony, dookoła stoją piękne budynki, ludzi mnóstwo. Siedziałem na jednym z siedzisk, jadłem jogurt i cieszyłem każdą minutą tam spędzoną. Uwielbiam takie miejsca, gdzie nie słyszę ciągłego ryku samochodów, jestem w miejskiej przestrzeni, bezpieczny, mogę podziwiać jego urok i wczuwać w klimat.
To samo zrobiłem nad Dunajem, na placu przed Salą Koncertową. Około 22:00 poszedłem na metro i odjechałem w stronę Mexikoi utca. 23:45 pełen przeżyć i wspaniałych obrazów Budapesztu w głowie, a jednocześnie mocno zmęczony, odjechałem do Warszawy. W Gdańsku zameldowałem się o 22:00 kolejnego dnia.
Podsumowanie piątej wizyty w stolicy Węgier
Moja piąta wizyta w Budapeszcie ponownie pokazała mi, jak cudownym jest miastem. Począwszy od NAJLEPSZEGO miejskiego pejzażu widzianego z Góry Gellerta, gdzie zajadałem się bułkami z dżemem, poprzez całą gamę ulic, uliczek i placów, które odkrywałem po raz pierwszy, dając się prowadzić przy wspaniałych wielkomiejskich alejach oraz klimatycznych przestrzeniach, spacerując od CUDOWNEGO Parlamentu do Hali Targowej, odkrywając SIELANKOWE Wekerletelep, aż po wieczór, gdy chłonąłem już po zmroku klimat Egyegem ter i promenady nad Dunajem.
Budapeszt na każdym kroku oferuje niesamowite wrażenia, atrakcyjnych placów i ulic oraz gmachów jest co niemiara. Niewątpliwie tam wrócę. Patrząc z Mostu Wolności na Dunaj, siedząc na zupełnie nieznanym placu, słuchając Węgierskiego języka, przesiadając się w metrze czy jedząc pizze na Kalvin ter, pomyślę – jak tutaj jest CUDOWNIE.
Kilka (ważnych) słów na koniec
Dziękuję za wspólne przemierzanie Budapesztu!
Już za tydzień skoczymy do pewnego miejsca w Niemczech 😉
Odkrywajcie świat, pokazujcie innym i cieszcie się tym! Pozdrawiam, Cześć!