Szentendre – w takich miejscach WIEM, że warto podróżować

S

Cześć moi drodzy!


Ostatnie trzy tygodnie spędziliśmy w Budapeszcie, zostajemy na Węgrzech, lecz dzisiaj ruszymy w inne miejsce. Otóż zobaczycie ze mną Szentendre, urocze miasteczko, które warto poznać.

Zapraszam w podróż!

Jadę do Szentendre!


Wróciłem do metra i podjechałem na Batthyany ter. Skorzystałem z kolejki HEV, a dokładniej linii nr 5 i odjechałem do Szentendre. Miasto położone 20 km na północ od Budapesztu, zajmuje 43 km2, mieszka tutaj 25 tyś osób. W swojej długiej historii, przez kilkaset lat zamieszkiwane (w większości) przez Serbów, czego dowodem jest architektura sakralna. O tym jak piękne i magiczne jest to miejsce, przekonacie się za moment i jestem pewien, sami zechcecie tam pojechać. 

“Dzień dobry” w tunelu


Między stacją kolejki HEV, a ulicą prowadzącą do serca miasta, mamy tunel. Schodząc po schodach, czytamy klasyczne “Dzień dobry” w różnych językach, co jest miłym początkiem spaceru. Podobnie jest po przejściu tunelem – na Kossuth Lajos utca. Zadbana przestrzeń z ławeczkami i zielenią sprawa, że chętnie i z zaciekawieniem szedłem dalej, w głąb miasta. 

Nieco dalej ulica ulega przewężeniu, zajrzałem w boczną uliczkę – zobaczyłem domki ze spadzistymi dachami, kilka stolików obok jednego z nich. 


Zaułki tuż obok Kossuth Lajos utca


Najpiękniejsza uliczka w mieście


Most nad rzeczką jest momentem przejścia do najchętniej uczęszczanej części miasta. A co za tym idzie, mocno zadbanej. Ulica Dumtsa Jeno utca, na odcinku od mostu do głównego placu, mocno mnie zauroczyła. Niskie, klimatyczne i różnokolorowe domy, człowiek idzie między kawiarnianymi stolikami, patrzy na piękne szyldy, to co “czai” się za oknami, mija stare meble, szafy i czuje doskonale. 

A to chyba dlatego, że wszyscy tak się tam czują. Życie miasta płynie spokojnie, niespiesznie… 

Niebywale klimatyczne zaułki…


Nie mogłem odmówić sobie zachodzenia w boczne uliczki – Also Duna koz, gdzie niebieskie ramy okienne w połączeniu z pnącą się obok zielenią wyglądają bajkowo, Batthyanny utca, gdzie dwa stoliki wystawione na jezdnie z otoczeniem tworzą genialny obrazek. Nim wszedłem na główny plac, zajrzałem na Futo utca, ciekawy zaułek, który zachęca by pójść dalej i dalej. 



Świetny plac!


Fo ter, czyli centralny plac Szentendre, świetne miejsce! Kościół Zwiastowania NMP i jego barokowa wieża, górują nad resztą niższej, klimatycznej zabudowy. Na środku stoi Krzyż Morowy z 1763 roku, ustawiony w podziękowaniu za ustanie epidemii. Wszedłem w Gorog utca, biegnącą w dół w stronę Dunaju. Warte odnotowania jest to, iż miasto jest położone na zróżnicowanych terenie. Przez to mamy wiele stromych uliczek, przejść, klimatycznych schodów i widoków. 

Białe fasady, zielone okna


Wróciłem na główny szlak i dalej szedłem Bogdanyi utca, również klimatyczną i genialną. Nie mogłem jednak wytrzymać, skręcając co raz w boczne uliczki. Chociażby przeszedłem schodami między białymi ścianami w górę, by stanąć w magicznym zakątku. Dotarłem w ten sposób do świątyni – Katedry Wniebowstąpienia Serbskiego, przeszedłem wąską uliczką (tak wąską, że spokojnie dotykałem rękoma jednocześnie jednej i drugiej strony), trafiłem na uliczkę z białymi fasadami domów, z czego jeden ma zielone drzwi i okna 😉 

Zajrzałem na Szerb utca – uwierzcie, wyjątkowo klimatyczna okolica, na co składają się fasady domów, kawiarnie, bruk na jezdni, wieża Cerkwi Przemienienia Pańskiego z lat 1741-1776 czy domy takie jak ten poniżej. 

Odpoczynek nad Dunajem i punkt widokowy


Po sporych wrażeniach między budynkami, usiadłem nad Dunajem. Poczułem się wspaniale, wiedząc gdzie jestem (przyjazd tutaj był jednym z moich celów na ten rok), patrząc na Dunaj, mając za plecami piękne Szentendre i słuchając pięknej muzyki (akurat obok rozłożono scenę). 

To jedna z tych chwil, kiedy czujesz, że spełniasz marzenia i warto to robić. 

Ponad pół godziny wpatrywania w Dunaj i cieszenia tą chwilą wystarczyły. Wróciłem do zwiedzania. Przeszedłem do Fo ter, by zaraz za tym placem skręciłem w prawo i po klimatycznych schodach, między domami doszedłem pod Kościół Parafialny Św. Jana Chrzciciela. Szczerze powiem, że tutaj najpełniej poczułem klimat tego miasta. Świątynia, lśniący od zachodzącego słońca bruk, widok na czerwone dachy i inne świątynie, Dunaj. Coś pięknego. 



Tutaj osiągnąłem spokój


Jakby tego było mało, trafiłem na Kor utca. Wyjątkowa uliczka. Białe ściany domów porośnięte zielenią, cisza, wąskie przejścia. Osiągnąłem tam spokój. Po tym wróciłem na kolejke HEV, przechodząc przez tunel, pamiętacie, ten z napisami, i przeczytałem klasyczne “Do widzenia” w różnych językach. 


Powrót do Budapesztu


Szentendre ani trochę mnie nie zawiodło – klimatyczna zabudowa, uliczki, schody, przejścia, promenada nad Dunajem. Warto tutaj przyjechać. Do Budapesztu wróciłem po 20:00 i od razu pojechałem metrem do Hali Targowej na zakupy. 

Następnie podjechałem na Vorosmaty ter, by usiąść niedaleko, nad Dunajem i chłonąć klimat miasta. Było ciemno, ludzie w parach tańczyli tango, nad Dunajem tłumy spacerowiczów, każdy podziwiał górujący z drugiej strony Zamek, słuchał ulicznych artystów… Dla takich momentów jadę 17 h z Gdańska. Około 22:30 poszedłem na metro i powoli jechałem do Kellenfold Vassutalomas, skąd 23:45 odjechałem do Warszawy. 


Kilka słów podsumowania wizyty w Budapeszcie i Szentendre


Siedząc w autokarze, napisałem – Wracam z wyprawy do Budapesztu. To była moja czwarta wizyta w tym mieście. Ponownie przekonałem się, jak jest ono piękne i bogate w atrakcje. W pierwszej kolejności udałem się do Obudy, obejrzeć zachowaną zabudowę, która tworzy udany klimat sprzed lat wśród blokowisk. Po górzystej Budzie szukałem zieleńców nieźle się przy tym męcząc. Nie inaczej było, gdy wchodziłem na wzgórze Kis-Svabhegy. Kolejną atrakcją biła kolej zębata i kolej dziecięca, które zawiozły mnie pod Górę Jana. Na owej górze wszedłem na Wieże Elżbiety, z której rozpościerają się przewspaniałe widoki na sporą część miasta. W dół zjechałem wyciągiem krzesełkowym, co okazało się genialnym przeżyciem. Po tym wszystkim udałem się 20 km na północ od Budapesztu – do Szentendre. Miasto czaruje uliczkami, zaułkami, śliczną niską zabudową. Klimatu dodają sprzedawcy, witryny, okiennice, kwiaty. Ukształtowanie terenu powoduje, że spaceruje się schodami z ciekawymi widokami obok świątyń i wśród klimatycznej zabudowy. Do tego mamy promenadę nad Dunajem. Wieczorem przysiadłem nad Dunajem w Budapeszcie, słuchając muzyki i patrząc nad ludzi, żegnałem się z tym wspaniałym miastem.

Jestem pewien, że wrócę do Budapesztu. Wam też polecam odwiedzić to miasto.

Kilka (ważnych) słów na koniec


Dziękuję Wam za wspólną podróż do Budapesztu i Szentendre. Jeśli nie widzieliście wpisów na temat tego co zobaczyłem w Budapeszcie, macie je niżej.

Część pierwsza

Część druga

Część trzecia

Za tydzień wybierzemy się do pewnego Niemieckiego miasta 😉

Odkrywajcie świat, pokazujcie innym i cieszcie się tym! Pozdrawiam, Cześć!

O autorze

Kamil Sulewski

Cześć moi drodzy!

Uwielbiam podróżować, zwiedzać, rozgryzać miasta i kraje, sprawdzać czym się różnią w zakresie architektonicznym i społecznym. Kocham miasta, jednakże nie zapominam o naturze, którą znajduje i w miastach i totalnie poza nimi.

Dodaj komentarz

Kamil Sulewski

Cześć moi drodzy!

Uwielbiam podróżować, zwiedzać, rozgryzać miasta i kraje, sprawdzać czym się różnią w zakresie architektonicznym i społecznym. Kocham miasta, jednakże nie zapominam o naturze, którą znajduje i w miastach i totalnie poza nimi.

Ostatnie wpisy

Archiwa