Chodź, pokaże Ci Budapeszt ! #1 – od Kalvin Ter po Most Elżbiety

C

Cześć przyjaciele!

W maju razem z kolegami odbyliśmy wycieczkę na Węgry do Budapesztu. 

Co ważne! Czytacie PIERWSZĄ z siedmiu części. Poniżej macie pozostałe:

Budapeszt na tyle nas wciągnął, iż uwierzcie, to będą najlepsze wpisy. Takie są w moim odczuciu.

Dzisiaj przeczytasz jak dojechaliśmy na miejsce, dostaliśmy się do hostelu oraz rozpoczęliśmy zwiedzanie.

Zapraszam ze mną!

Dojazd do Budapesztu

To były mega intensywne trzy dni, które tylko upewniły mnie, że idę w dobrym kierunku 🙂 Wróciłem z Budapesztu tym samym odwiedzając kolejny Europejski kraj. Po Niemcach, Norwegii, Litwie, Czechach, Austrii, Anglii, wybrałem Węgry. Lecz zacznę od początku. Gdy tylko polski bus ogłosił, że autobusy będą kursowały z Warszawy do Budapesztu, od razu pomyślałem, że chcę tam pojechać. Z początku miałem w planie być jeden dzień na miejscu i całe dwa dni przeznaczyć na dojazdy. Później wyjazdem zainteresował się kolega i zmieniliśmy plany. W jaki sposób? Otóż 10 maja o 23:30 ruszyliśmy Polskim Busem do Warszawy, gdzie byliśmy już przed 5-tą rano i spotkaliśmy się z kolejnym towarzyszem podróży. Początek wycieczki miał więc miejsce w stolicy, gdzie metrem udaliśmy się do centrum, a następnie linią 175 na lotnisko im. Chopina. Na Okęciu byliśmy już o 7:00 rano, a lot był o… 10:35. Jednak szybko nam to minęło i z lekkim opóźnieniem wylecieliśmy. Po pięćdziesięciu minutach, wylądowaliśmy w Budapeszcie. 

Poranek w stolicy 🙂

Z lotniska do hostelu

Jeszcze w terminalu kupiliśmy bilety dobowe na komunikacje miejską i przed lotniskiem “złapaliśmy” autobus linii 200E. Autobusem dojechaliśmy do początkowej stacji trzeciej linii metra Kobanya-Kispest i udaliśmy się na metro. Jak do tej pory czułem się jak gdybym cofnął się w czasie. Zupełnie inny świat niż ten w Niemczech czy Norwegii, ale to nie znaczy, że gorszy, o czym jeszcze napiszę. Trzecia linia metra została otwarta w 1976 roku, pociągi może nie pochodzą z tego okresu, ale nowe też nie są, do tego stukot podczas jazdy i ludzie nadają niezwykłego klimatu. Na stacji Deak Ferenc ter, gdzie krzyżują się aż trzy linie metra, przesiedliśmy się na pierwszą linie metra. Owa przeszło 4 km linia, została otwarta w 1896 roku i jest drugą najstarszą wciąż czynną linią metra w Europie, a jeśli liczyć tylko Europę kontynentalną – najstarszą. Stacje wyłożone są białymi i brązowymi płytkami, zaś pociągi są bardzo krótkie, ale mega klimatyczne. Pierwsza linia metra wpisana jest na światową listę UNESCO. Cztery stacje dalej wysiedliśmy na Vorosmarty Utca i udaliśmy się do naszego hostelu przy ulicy Csengery. 

Trzecia linia metra, jedziemy! 🙂
Przesiadka na Deak Ferenc Tere…
…i wsiadamy do pierwszej linii metra z 1896 roku! Wybaczcie jakość, robione w biegu 😉
Wysiadamy na Vorosmarty Utca.
Po wyjściu z metra na Andrassy utca.

Kalvin ter – nasz plac 🙂

Parę minut po 14:00 wyszliśmy realizować plan, który zapisałem przed wyjazdem. Jak pamiętacie z poprzednich wpisów, plan zawsze jest ambitny, nie interesuje mnie ani wygoda, ani zwiedzenie kilku najbardziej znanych miejsc, za każdym razem liczę na więcej. Nie inaczej było w przypadku Budapesztu. Dzięki dobowym biletom nie martwiliśmy się nic a nic o komunikacje miejską, tym bardziej, że hostel mieliśmy rzeczywiście blisko podziemnej kolejki. Wracając do ścisłego centrum robiłem zdjęcia przy okazji każdego przystanku, bardzo przyjemne są tak małe, ale jednak ciekawie ozdobione perony. Na stacji Deak Ferenc Ter przesiedliśmy się na linie metra M3 i po przejechaniu dwóch stacji wysiedliśmy na Kalvin Ter.

Jak możecie zauważyć, większość czasu jak do tej pory spędziliśmy pod ziemią niespecjalnie widząc co jest po drodze. Tymczasem wyszliśmy na Kalvin ter i od razu mnóstwo bodźców… Mięcho miasta, które kocham! <3 

Nowe obok starego.
Taki widoczek mieliśmy zajadając pizzę 😉

W stronę Dunaju

Cały plac jest nieco nieregularny, miesza się tutaj ruch pieszy, kołowy, tramwajowy, trolejbusowy oraz podziemny czyli metro. Dookoła ciekawa zabudowa – jest nowoczesny budynek, cały oszklony, ale zaraz obok stoi solidna kamienica z przeszkleniami na wysokości dwóch pierwszych pięter. Przed nami wyrasta protestancki kościół o dość prostej architekturze i obok kolejne kamienice.

Posililiśmy się pizzą z podziemia i ruszyliśmy dalej ulicą Vamhaz Korut. Przed wspomnianą świątynią jest fajnie zaaranżowany teren, bowiem na murkach ułożono ławki, jest również miła dla oka roślinność. Budapeszt pokazał i jeszcze pokaże nie raz, że można uprzyjemnić spacer i dać ludziom miejsce do chwili relaksu czy odpoczynku. Do tego stoi tutaj pomnik Kalvina Janosa, jak rozumiem związanego z stojącym obok kościołem. Vamhaz Korut to wielkomiejska przestrzeń – cztero i pięcio piętrowe kamienice, tramwaje, których pas wydzielony jest specjalnymi “przeszkadzaczami”, co by kierowcy samochodów tam nie wjechali. Rowerzyści z kolei poruszają się pasami rowerowymi co w Budapeszcie jak się później okazało jest normą. 

Vamhaz Korut – już widać Most Wolności! <3
W większości po Budapeszcie jeżdżą takie tramwaje, widać też “przeszkadzacze” o których napisałem wyżej oraz pas rowerowy.

Hala Targowa i plac Fovam Ter

Po chwili spaceru po naszej lewej stronie ukazała się wielka Hala Targowa. Ona rzeczywiście jest ogromna! Zbudowana w końcu XIX-go wieku hala, imponuje nie tylko rozmiarami, ale również detalem, kolorowymi dachówkami oraz cegiełkami. Środkowa część jest wyższa podobnie jak narożne wieżyczki ze stromymi dachami. Po lewej stronie Hala Targowa, zaś po prawej plac Fovam Ter. Przy tymże placu zobaczyliśmy smukłe, wysokie kamienice z ciekawymi szczytami, zaś sam plac ozdobiony jest niewielkimi fontannami, murkami do siedzenia oraz drzewkami i roślinnością. Podeszliśmy bliżej Dunaju, którego brzegi w tym miejscu spina Most Wolności. 

Hala Targowa robi wrażenie!
Do środka jeszcze wejdziemy 🙂
Wchodzimy na plac Fovam Ter.
Po Kalvin Ter kolejna ciekawie zagospodarowana przestrzeń, lecz tutaj dodatkowo mamy wielkomiejskie kamienice i element wodny, pięknie 🙂
Ten widok zachęca, co by podejść bliżej…

Bulwar między Mostem Wolności i Elżbiety

Mosty to jedna z ważniejszych i piękniejszych rzeczy jakie można zobaczyć w Budapeszcie, każdy robi ogromne wrażenie, a zbudowany w latach 1894-1896 Most Wolności szczególnie. Architekt Janos Feketehazy, zaprojektował 333 metrową przeprawę, którą aż miło się przejść czy przejechać. My udaliśmy się równolegle do Dunaju w stronę kolejnego mostu – Mostu Elżbiety. Z początku bulwar jest ładnie urządzony, na całej długości ława do siedzenia, obok drzewka i cudowne widoki! No właśnie, widoki to najlepsze czego tutaj można doznać. Bowiem za rzeką wznosi się majestatyczna wapienna skała z Pomnikiem Wolności. Tam się jeszcze dostaniemy, ale jak na razie rozkoszowaliśmy się krajobrazem z tej strony Dunaju. Po prawej stronie mijały nas żółte tramwaje oraz wysokie, robiące wrażenie kamienice. Jednak od tego momentu infrastruktura się nieco pogorszyła, choć widoki wszystko wynagradzały.

CUDOWNY! *.*
W kolejnym wpisie staniemy tam na górze 🙂
Spojrzenie w stronę Mostu Elżbiety i Zamku.
Spacer nad Dunajem.
Uwielbiam takie elementy z przestrzeni miejskiej.
Coraz bliżej Mostu Elżbiety.
Warto przejechać się tą linią.

Plac 15 Marca i Most Elżbiety

Nim weszliśmy na Most Elżbiety spojrzałem na plac 15 Marca. To jakie kamienice otaczają ów plac jest dla “miejskich świrów” czymś cudownym! Stonowane kolory, ciekawy małe szczyty, wysokie okna, małe balkoniki, boniowanie. Ciężko to wszystko opisać. Spojrzałem w stronę Ferenciek Tere, co by choć trochę nacieszyć oczy niesamowitą, wielkomiejską zabudową, którą mieliśmy oglądać drugiego dnia. Weszliśmy na Most Elżbiety, zbudowany w latach 1961-1964, choć była tutaj przed wojną inna przeprawa. Niestety nie odbudowano jej w takim samym kształcie, obecny most to dwa wysokie białe dźwigary oraz również białe liny. Generalnie wyglądem przypomina przedwojenny, choć w uproszczonej formie. Spacerując mostem cały czas obserwowaliśmy Wzgórze Gellerta, rzekę oraz waterfront Pesztu. Po przejściu mostu spojrzenie w górę na wodospad, który leje się po skałach… Ok, wchodzimy. 

Plac 15 Marca – cudowna zabudowa! 🙂
Spojrzenie w stronę Ferenciek tere… Prawdziwe mięcho miasta! Zobaczyliśmy to drugiego dnia. 
Już na moście nad Dunajem 🙂
Skały nad Dunajem. Buda jest górzysta.
Waterfront Pesztu 🙂
Wodospad.
Żegnam się tym widoczkiem, bądźcie czujni, za tydzień kolejny wpis.

Kilka (istotnych) słów na koniec

Dziękuję za dzisiaj! Za tydzień wspólnie wejdziemy na Wzgórze Gellerta! Tam dopiero będą widoki 🙂 Wierze, że się Wam podobało, podajcie ów post dalej, skomentujcie 🙂 Będzie mi miło! Poniżej linki do pozostałych części spaceru po Budapeszcie.

Zachęcam do zaglądania do mnie na facebook’a -> MIEJSKI WOJAŻER

Odkrywajcie, pokazujcie innym i cieszcie się tym! Pozdrawiam, Cześć!

O autorze

Kamil Sulewski

Cześć moi drodzy!

Uwielbiam podróżować, zwiedzać, rozgryzać miasta i kraje, sprawdzać czym się różnią w zakresie architektonicznym i społecznym. Kocham miasta, jednakże nie zapominam o naturze, którą znajduje i w miastach i totalnie poza nimi.

komentarzy

Skomentuj Kamil Sulewski Anuluj odpowiedź

Kamil Sulewski

Cześć moi drodzy!

Uwielbiam podróżować, zwiedzać, rozgryzać miasta i kraje, sprawdzać czym się różnią w zakresie architektonicznym i społecznym. Kocham miasta, jednakże nie zapominam o naturze, którą znajduje i w miastach i totalnie poza nimi.

Ostatnie wpisy

Archiwa