Budapeszt z wysokości – koło widokowe i Bazylika Św. Stefana

B

Cześć moi drodzy!

Przygotowałem dla Was czwartą i ostatnią część mojej majowej wizyty w Budapeszcie. 

Przejdź wirtualnie po ulicach i placach Pesztu, skosztuj widoków z wysokości, zachwyć się zagospodarowaniem placów i wyglądem gmachów publicznych… 

Ważna informacja! Niżej masz odnośniki do pozostałych trzech wpisów z tej wizyty w Budapeszcie. 

Elegancko na Vaci Utca

Wróciliśmy na Vaci utca, która przywitała nas jak najlepszych gości. Elegancka zabudowa, chociażby cudne witryny w parterze jednego z Pałaców Klotyldy, odpowiednia nawierzchnia, zdobienia na budynku z lewej strony… 

Tak jak poprzednio na Vaci utca dominowała gastronomia, tak tutaj tę rolę przejmują sklepy odzieżowe, obuwnicze, z biżuterią. 

Ulica jak i wcześniej jako całość robi robotę, aczkolwiek warto zatrzymać się choćby przy numerach 8 i 15. 

Elegancja…
Spojrzenie w bramę.
Jedna z pięknych kamienic.

Najstarsza linia metra


Kolejnym przystankiem na trasie był plac Vorosmarty ter z pomnikiem tegoż Pana. W tym miejscu bieg zaczyna pierwsza linia metra będąca najstarszą linią na kontynencie Europejskim (jedynie Londyn posiada starszą linię metra). 

Wystrój peronów jak i same wagony przenoszą pasażerów w odległy, bo już miniony świat. Podjechaliśmy na Deak Ferenc ter, pod którym krzyżują się trzy linie metra, zaś tuż obok zaczyna się kolejny plac – Erzsebet ter. 

Mihály Vörösmarty – poeta i pisarz Węgierski.
Jedna z niewielu nowoczesnych budowli w centrum Budapesztu.
Pierwsza stacja pierwszej linii metra.
Deak Ferenc ter.

Widok na miasto z koła widokowego

Zdecydowanie większy i bardziej zielony od poprzednich, które odwiedziliśmy. Na placu stoi koło widokowe, z którego postanowiłem skorzystać oglądając miasto z nowej perspektywy. 

Pierwsze na co zwróciłem uwagę to wysokość kamienic… 

Koło ma jakieś 50 metrów, zaś kamienice nie są wiele niższe. To prawdziwe kolosy. Wjeżdżając coraz wyżej nad kamieniczną zabudową, zaczęły pojawiać się wzgórza po Budziańskiej stronie miasta. Połączenie ulicy Becsi utca z stojącymi przy niej kamienicami z Wzgórzem Gellerta w tle wgniata w siedzenie.

Z tej perspektywy zupełnie inaczej prezentują się kamienice i gmachy Pesztu, dla których tło stanowią położone na wzgórzach Zamek i Kościół Macieja oraz zielone wzgórza za nimi! 

Z innej strony ponad kamienice wybija się Bazylika Św. Stefana z dwiema smukłymi wieżami i solidną kopułą wyróżniającą tę część miasta. Z ulic niewątpliwie zwraca uwagę Andrassy utca – wzdłuż której ciągną się szpalery drzew. Widoki są fascynujące. 

Możliwość spojrzenia na Budapeszt z tej perspektywy to genialna sprawa, warto 😉 


Miejskie place – jakże potrzebne


Po wrażeniach jakie zapewniło mi koło usiadłem na jednej z wielu ławek i zapisałem myśli, które mi wówczas towarzyszyły – Jedną z charakterystycznych rzeczy w przestrzeni Budapesztu a dokładniej Pesztu są miejskie place. 

Wyobraźmy sobie miasto gęsto zabudowane wysokimi kamienicami, które nie równoważyłoby tego zgiełku miejscami luźniejszymi tak od zabudowy jak i transportu wszelakiego. 

W przypadku Pesztu mamy do czynienia z niejednym i nie dwoma genialnymi placami. W miejscu, w którym właśnie siedzę, czyli na Placu Elżbiety mamy spory skwer z ławkami i zielenią, elementy wodne jak fontanna i basen z wodą, skatepark oraz punkty gastronomiczne. 

Oczywiście słychać gwar miasta, lecz nie jest on w tym momencie aż tak dokuczliwy aniżeli kiedy stałbym przy skrzyżowaniu pobliskich ulic. 

Droga do Bazyliki


Po Placu Elżbiety udaliśmy się na Hercegprimas utca, którą doszliśmy na plac przed potężną Bazyliką Św. Stefana. Ulica o której tutaj wspominam to kolejna elegancka przestrzeń. Chodniki wyłożone ciemnymi płytkami, jezdnia drobną kostką, nie brakuje zieleni w formie drzew i okazałych kamienic. 

Czego chcieć więcej? 


Tym bardziej, iż owa ulica prowadzi na kolejny Peszteński plac. A plac to wyjątkowy, bowiem jego dominantę stanowi Bazylika Św. Stefana. Ogromna świątynia została zbudowana w połowie XIX wieku w stylu klasycyzmu, jednak gdy w 1868 roku zawaliła się kopuła odbudowano ją w stylu neorenesansowym. Środkowa część zaakcentowana pilastrami zwieńczona jest tympanonem z wieloma rzeźbami w jego niszy. 

Imponujących rozmiarów wejście flankują kolumny, dalej jest portyk wejściowy. Z obu stron w górę strzelają symetryczne wieże a za nimi potężna kopuła. W tym miejscu jest najwyższy punkt bazyliki – 96 metrów. 

Imponujące wnętrze Bazyliki


Wnętrze Bazyliki Św. Stefana bije ogromem przestrzeni i wystrojem. Ogromna kopuła nad skrzyżowaniem naw wisi jakby wbrew prawom fizyki. 

Ludzie stają, zadzierają głowy i widzą… Boga. Kto był, ten wie o czym piszę. 

Świątynia skrywa relikwie, prawice Św. Stefana, założyciela państwa Węgierskiego. Stać przed częścią ciała sprzed niemal 1000 lat i to jakże ważnego człowieka – NIESAMOWITE. 

Wówczas przeszło mi przed oczyma jak wiele już było, jak wiele wpłynęło na obecny kształt świata. 

Chociażby na to, że jest takie państwo jak Węgry i miasto jak Budapeszt. 

Widok z kopuły Bazyliki Św. Stefana


Postanowiłem zakupić bilet i ponownie spojrzeć na miasto z góry. Co ważne, na punkt widokowy można dostać się windą, ja jednak wybrałem trudniejszą opcję i niemal 300 schodów dzieliło mnie od świetnych widoków

U dołu widać plac przed Bazyliką a dalej deptak Zrynyi utca, który wiedzie wzrokiem ku Dunajowi, za którym wznoszą się wzgórza. Widać również fragmenty Mostu Elżbiety w połączeniu ze Wzgórzem Gellerta. Patrząc w stronę Parlamentu na pierwszym planie ciągnie się kamieniczna zabudowa, zaś dalej wyraźnie rysują się różniej wysokości wzgórza urozmaicające ten krajobraz. Z drugiej strony więcej miejskiego życia, początek Andrassy utca, zejścia do metra, ruch uliczny, pierzeje kamienic. 

Fajnie “zrobiona” ulica


Wróciłem na ziemie (dosłownie i w przenośni) i razem udaliśmy się na Sas utca. Kolejna fajnie “zrobiona” ulica, a wyobrażam sobie, że gdyby nie to, wyglądałaby jak wiele zapuszczonych ulic w “gorszych” Polskich dzielnicach. 

Odpowiednia posadzka, zieleń, mała architektura, zagospodarowanie przyziemi kamienic dają rezultaty jak tutaj w Budapeszcie. 

Sas utca prowadzi wprost na Szabadsag ter – jeden z największych placów centrum Budapesztu. Po drodze, na skrzyżowaniu z Arany Janos utca minęliśmy lukę w zabudowie. Z drugiej strony skrzyżowania stoją nowoczesne plomby, zatem ten fragment miasta musiał dostać w kość. 

Dwa największe place Pesztu


Szabadsag ter to przede wszystkim zieleń – alejki obsadzone dorodnymi drzewami, które czasami wręcz przeszkadzają w oglądaniu fascynujących i imponujących rozmiarami gmachów przy placu. Kolejnym miejscem, do którego zmierzaliśmy był Kossuth Lajos ter.

Mający 6,5 ha plac jest wspaniałą, najciekawszą moim zdaniem przestrzenią. Spójrzcie na zieleń, posadzkę, pomniki, małą architekturę oraz co najważniejsze, gmachy tuż obok. Przecież to jest obłęd… A jeśli do tego dodam, że w tle widać wzgórza Budy? Sprawdźcie sami. 

Mógłbym pstrykać zdjęcia bez końca tak udana jest to przestrzeń

Świetnie urządzony plac wydobywa piękno i tak imponujących gmachów jak Parlament. Dostojności dodają pomniki, każdy wielki, wymowny. Od strony Dunaju mamy żwirową aleję z wieloma ławkami i widokiem na rzekę. 

Miejsce, które koniecznie TRZEBA odwiedzić. 

Po zmroku robi jeszcze większe wrażenie. 

Poznałem nowe miejsce


W celu poszukiwania sklepu podjechałem tramwajem linii 2 jeden przystanek u wszedłem na Szent Istwan korut. Zajrzałem w Hollan Erno utca przy której zobaczyłem fontannę i mnóstwo ludzi. 

Obiecałem sobie, że jeszcze w to miejsce wrócę, przy następnej wizycie. 

Kalvin Ter – magia miejsca


Wróciłem pod Parlament i już razem z mamą wsiedliśmy do “dwójki” po czym odjechaliśmy w stronę Hali Targowej, następnie stacja przejechana metrem i usiedliśmy na Kalvin ter. To jedno z miejsc, za które pokochałem Budapeszt. Miejskie wnętrze otoczone kamienicami, kościołem i nowocześniejszymi budynkami. 

Jedno z trzech, gdzie krzyżują się linie metra. Przejeżdżają tutaj wszystkie możliwe środki transportu – pod ziemią metro, na torach tramwaje, pod szelkami trolejbusy i do tego autobusy. Co jasne, nie brakuje aut i rowerzystów. Wzmożony ruch to tutaj norma, każdy gdzieś pędzi, ktoś na kogoś czeka, ktoś wsuwa kawałek pizzy (to akurat ja ;), ktoś jedzie rowerem, ktoś rozmawia z bezdomnym. Tutaj dwie ważne kwestie. 

Kalvin Ter wieczorkiem.

Ciekawe kwestie


Widziałem nie raz nie dwa jak starsza Pani zasuwa na rowerze, nie chodnikiem, a ulicą. To powinno być naturalne również u nas. Tymczasem większość osób lawiruje między pieszymi na chodniku. 

Druga sprawa to właśnie bezdomni. W tunelach jest ich wielu, szczególnie pod Kalvin ter. Kilka razy byłem świadkiem jak dostawali jedzenie i to nie od przypadkowego przechodnia. Raz kilka Pań nalewało im zupę z większego naczynia zaś innym razem młodzi ludzie chodzili z kartonem i rozdawali coś do zjedzenia każdemu bezdomnemu. Najwyraźniej miasto, państwo lub jakaś organizacja im pomaga, nie są wyganiani. Być może jest to jakiś sposób. 

Koniec spaceru

W tym miejscu (na placu Kalvin ter) zacząłem pierwszy spacer po mieście, to było rok temu. Tutaj za każdym razem wracam. Magia miejsca działa. I niech ktoś powie, że miejsca i miasta na nas nie oddziaływują… 🙂 

Powoli robiło się ciemno, postanowiłem, że podjedziemy pierwszą linią metra na Plac Bohaterów, tak też uczyniliśmy. Niedługo potem już po zmroku ponownie siedzieliśmy na Kalvin ter, następnie zrobiliśmy zakupy i odjechaliśmy w stronę Kelenfold Vasutallomas. 

Budapeszt to miejsce, do którego pragnę wracać.

Budapeszt ma w sobie coś, co sprawia, iż pragnę tam wracać. Żółty tramwaj jadący Mostem Wolności, klimat Hali Targowej, zagospodarowanie placów jak Egyegem ter, życie Vaci utca, Zamek patrzący na Peszt, genialny krajobraz ze Wzgórza Gellerta, podróże metrem, widok Parlamentu z drugiej strony Dunaju, siła miasta wyrażana w takich ulicach jak Szent Istwan korut, pizza na Kalvin ter. 

Miejsca i widoki, za którymi szczerze tęsknie. Do których chcę wracać. 


To oczywiście tylko fragment Budapesztu. Zamierzam wrócić na Węgry jeszcze tego roku. Wówczas zobaczycie zupełnie inne części stolicy Węgier i nie tylko tego miasta. 


Tymczasem dziękuję Wam za wspólną wyprawę i proszę, podajcie ten wpis dalej 😉

Zapraszam do dołączenia do społeczności bloga na stronie Miejski Wojażer (klik).

Odkrywajcie, pokazujcie innym i cieszcie się tym! Pozdrawiam, Cześć!

O autorze

Kamil Sulewski

Cześć moi drodzy!

Uwielbiam podróżować, zwiedzać, rozgryzać miasta i kraje, sprawdzać czym się różnią w zakresie architektonicznym i społecznym. Kocham miasta, jednakże nie zapominam o naturze, którą znajduje i w miastach i totalnie poza nimi.

Dodaj komentarz

Kamil Sulewski

Cześć moi drodzy!

Uwielbiam podróżować, zwiedzać, rozgryzać miasta i kraje, sprawdzać czym się różnią w zakresie architektonicznym i społecznym. Kocham miasta, jednakże nie zapominam o naturze, którą znajduje i w miastach i totalnie poza nimi.

Ostatnie wpisy

Archiwa